"- Zależy ci po prostu na tym ciele - powtórzyłam.
- To nieprawda - zaprotestował. - Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. Ty jesteś piękna".
"Nigdy nie wiesz ile czasu ci zostało".
"- A ja? Dlaczego umieram? Chyba dlatego, że przegrałam, prawda? Nie, pomyślała. Nie wydaje mi się... Myślę... Myślę, że może... umierasz, by stać się człowiekiem. Po tych wszystkich planetach, które opuściłaś, znalazłaś wreszcie miejsce i ciało, za które jesteś gotowa oddać życie. Myślę, że znalazłaś sobie dom, Wagabundo".
"Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma".
"- To nie byłoby w porządku, prawda? Ale ja też nie mogę tu zostać, Sunny. Będę musiała odejść. I to niedługo. Może nawet razem z tobą. - Uznałam, że poczuje się lepiej, myśląc, że nie poleci na Planetę Delfinów sama. Kiedy dowie się prawdy, będzie miała już innego żywiciela, o innych uczuciach i nie będzie jej łączyła żadna więź z tym tu człowiekiem. Być może. W każdym razie będzie już za późno. - Ja też muszę odejść, Sunny. Też muszę się rozstać z moim ciałem.
Surowy głos Iana przerwał ciszę niczym trzask bicza.
- Że co?".
"- Nie. Zostawisz. Mnie. - Oczy mu świeciły; płonęły błękitnym ogniem, jaśniej niż kiedykolwiek.
- Ian - szepnęłam. - Musisz sobie zdawać sprawę, że... nie mogę zostać. Wiem, że to rozumiesz.
- Nie! - krzyknął na mnie".
"Miłość ludzka była trochę nieobliczalna, nie rządziła się wyraźnymi regułami (...). A może po prostu pod jakimś względem była lepsza? Skoro ludzie potrafili tak zapalczywie nienawidzić, widocznie umieli też kochać mocniej, żywiej i płomienniej? Nie rozumiałam, czemu tak rozpaczliwie pragnę tej miłości. Wiedziałam tylko, że była warta całego ryzyka i wszystkich cierpień, jakimi ją okupiłam. Była jeszcze wspanialsza, niż myślałam. Była wszystkim".
"- Dobra - rzucił Jared. - Ale spróbuj tylko się do mnie w nocy przytulić, O'Shea, a wierz mi... nie ręczę za siebie."
"Z Ianem było inaczej, zupełnie inaczej, ponieważ Melanie nie kochała go tak jak ja. Dlatego kiedy mnie dotykał, doświadczałam czegoś głębszego i wolniejszego, przypominającego bardziej podziemną wędrówkę płynnych skał, ukrytych zbyt głęboko, by można było poczuć ich żar, lecz zarazem pozostających w ciągłym ruchu, który kształtuje od nowa posady świata ".
"Dziękuję, Wando. Siostro. Nigdy cię nie zapomnę.
Bądź szczęśliwa, Mel. Ciesz się życiem. Doceniaj je.
Będę, obiecała.
Żegnaj - pomyślałyśmy obie naraz."
"Język, którym teraz mówiłam, był dziwny, ale sensowny. Rwany, prosty, ślepy, linearny. Niesłychanie ułomny w porównaniu do wielu innych, którymi posługiwałam się wcześniej, ale jednak płynny i pozwalający się wyrazić. Chwilami piękny. Mój nowy język. Moja mowa".
"Nazywałam się teraz Wagabundą, ale to imię pasowało również do jej wspomnień. Różnica polegała na tym, że ja włóczyłam się z wyboru, podczas gdy wszystkie obrazy z jej pamięci były przesiąknięte strachem. Moje życie było wędrówką, jej - ciągłą ucieczką".
"Gdybym teraz miał wybrać między tamtym utraconym światem a tobą, nie potrafiłbym z ciebie zrezygnować. Nawet gdyby to miało ocalić pięć miliardów ludzkich istnień".
"- Melanie nadal opłakuje utratę Jareda. - Powiedziała oznajmującym tonem.
Kiwnęłam twierdząco głową, ledwie zdając sobie z tego sprawę.
- Ty go opłakujesz.
Zamknęłam oczy.
- Ciągle miewasz te sny?
- Co noc - wymamrotałam.
- Opowiedz mi o nich. - Jej głos był łagodny, przekonujący.
- Nie lubię do nich wracać.
- Wiem. Spróbuj. Może ci to pomoże.
- Jak? Co z tego, że ci powiem, iż widzę jego twarz za każdym razem, gdy zamykam oczy. Że budzę się i płaczę, bo nie ma go przy mnie? Że jej wspomnienia są tak silne, iż nie potrafię ich już oddzielić od moich własnych?".
"- Jestem kobietą - żachnęłam się. - I całe to mówienie o mnie per "on" strasznie działa mi na nerwy.
Jared zamrugał, zbity z tropu. Po chwili jednak odzyskał srogi wyraz.
- Bo jesteś przebrana w kobiece ciało?
Wes spojrzał na niego krzywo.
- Bo jestem sobą - syknęłam.
- Według czyjej definicji?
- Chociażby według waszej. Należę do płci, która wydaje na świat młode. A może to niewystarczająco kobiece?
Zamknęło mu to usta. Poczułam namiastkę samozadowolenia, I słusznie, przyklasnęła mi Melanie.Zachowuje się jak świnia.
Dzięki. My, dziewczyny musimy trzymać się razem".
"-Dlaczego? - Zapytała.
Spoglądałam jej niemo w twarz.
- Powiedziałam, że życie i miłość trwają. Ale dlaczego? Nie powinny, Już nie. No bo po co?
- Nie wiem, Lily. Naprawdę nie wiem.
- Dlaczego? - Zapytała znowu, ale nie mówiła już do mnie. Patrzyła szklistymi oczami prosto we mnie, ale nie na mnie".
"Nie widzę innego wyjścia, Mel. Dziwię się, że nie zrozumiałam tego wcześniej. Teraz to się wydaje takie oczywiste. Oczywiście, że muszę odejść. Oczywiście, że muszę ci oddać ciebie. Już wcześniej wiedziałam, że my, dusze, popełniliśmy błąd, przybywając na ziemię. Pozostaje mi uczynić jedyną słuszną rzecz, czyli odejść. Przetrwaliście już beze mnie, uda wam się i tym razem. Wiele się ode mnie dowiedziałaś o duszach - będziesz im pomagać. Nie rozumiesz? To szczęśliwe zakończenie. Oni wszyscy chcą, żeby ta historia właśnie się tak zakończyła. Mogę im dać nadzieję. Mogę im dać... może nie bezpieczną przyszłość. Może nie tyle. Ale chce im dać wszystko co mogę".
"- Przez osiem pełnych żyć nie spotkałam nikogo, dla kogo zostałabym na jednej planecie, za kim powędrowałabym gdziekolwiek. Nigdy nie znalazłam sobie partnera. Dlaczego teraz? Dlaczego ty? Należysz do innego gatunku. Jak możesz być moim partnerem?
- Świat jest dziwny – odparł cicho".
"Nigdy wcześniej nie żyłam na planecie, na której działyby się takie rzeczy, nawet przed przybyciem dusz. Ziemia była jednocześnie najlepszym i najgorszym ze światów. Najpiękniejsze doznania i wzniosłe uczucia mieszały się tutaj z mrocznymi żądzami i podłością. Być może tak właśnie miało być. Może niziny były potrzebne, by wspinać się na wyżyny. Czy dusze były inne? Czy mogły cieszyć się światłem, nie zaznając mroków tego świata?".
"Już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że Melanie jest dla mnie kimś więcej niż tylko zbuntowanym żywicielem uprzykrzającym mi życie. W ciągu ostatnich tygodni - od kiedy połączyła nas niechęć do wspólnego wroga, czyli Łowczyni - zbliżyłyśmy się do siebie, a nawet stałyśmy się powierniczkami. Kiedy Kyle stał nade mną z nożem na pustyni część mnie cieszyła się, że to przynajmniej nie ja uśmiercę Melanie. Już wtedy była dla mnie czymś więcej niż tylko ciałem. Teraz jednak poczułam coś jeszcze głębszego. Żałowałam, że sprawiłam jej ból".
"Wiedziałam, że ludzie, gdy mają na myśli wielki smutek, mówią o "złamanym sercu". Wiedziałam też ze wspomnień Melanie, że jej samej zdarzyło się kiedyś użyć tego określenia. Zawsze jednak myślałam, że to zwykła przenośnia, utarte powiedzenie niemające żadnego pokrycia w ludzkiej fizjologi, coś jak "błękitna krew". Dlatego ból w piersi zupełnie mnie zaskoczył. Mdłości - owszem, gula w gardle - jak najbardziej, i tak, oczywiście, łzy i pieczenie w oczach. Ale to rozdzierające uczucie w piersi? Nie mogłam tego pojąć.
Zresztą czułam nie tylko, że coś rozdziera mi serce, lecz również że szarpie je i rozciąga w różne strony. Działo się tak, ponieważ Melanie także pękło serce i było to osobne doznanie, tak jakby wyrosło nam drugie serce, oddające bliźniaczość naszych umysłów. Podwójna świadomość, podwójne serce. Podwójny ból".
"Wiedzieć, że ktoś cierpi pod twoim dachem, to jak czuć swędzenie i nie móc się podrapać".
"Tajemnicza więź pomiędzy matką a dzieckiem - tak potężna na tej planecie - przestała być dla mnie zagadką. Nie było wspanialszej więzi nad tę, która kazała poświęcić życie dla drugiej osoby. Rozumiałam to już wcześniej, lecz do tej pory nie rozumiałam, dlaczego tak jest. Teraz wiedziałam już, czemu matka jest gotowa oddać życie za dziecko i to odkrycie miało na zawsze zmienić moje spojrzenie na wszechświat".
"- Wando - westchnął Ian.- Jesteś najgorszym kłamcą, jakiego w życiu spotkałem".
"- Wanda, to dla ciebie - powiedział Jamie, wydostawszy się z tłumu. Ręce miał pełne batoników, a pod pachami ściskał butelki wody (...).
- Proszę bardzo... - Ian pojawił się nagle z garściami batoników.
- Ha, byłem pierwszy - odezwał się Jamie.
- O - powiedział Jared, ukazując się po drugiej stronie chłopca. Również on trzymał w dłoniach więcej batoników niż potrzebował.
Ian i Jared wymienili długie spojrzenia.
- Co się stało z jedzeniem?- Zapytał gniewnie Kyle. Stał nad pustym pudełkiem i rozglądał się po grocie w poszukiwaniu winowajcy".
"- Uważam, że miałem rację, ale uratowałaś mi życie. Nie wiem, dlaczego to zrobiłaś, ale stało się. A więc - życie za życie. Nie zabiję cię. Tak spłacę dług.
- Ty głupi palancie- odezwał się Ian.
- A kto tu się, braciszku, zabujał w robalu? Mnie nazywasz głupim?".
"- Co? - Zapytał Ian. - Chcesz mi coś powiedzieć, Jared?
- Ta dziewczyna... - zaczął powoli Jared.
- Tak?
- To ciało nie jest jej.
- No i?
- Trzymaj ręce przy sobie. - Ton Jareda był stanowczy.
Ian zaśmiał się pod nosem.
- Jesteś zazdrosny, Howe?
- Nie w tym rzecz.
- Doprawdy. - Ian przybrał sarkastyczny ton.
- Wygląda na to, że Wanda i Melanie jakoś się dogadują. Trochę jakby... się przyjaźniły. Ale to oczywiście Wanda podejmuje decyzje. Postaw się teraz na miejscu Melanie. Jak byś się czuł? Gdybyś to ty miał w sobie... intruza. Gdybyś był uwięziony we własnym ciele, a ktoś inny kierowałby jego ruchami? Gdybyś nie mógł nawet się odezwać? Nie chciałbyś, żeby twoja wola - na tyle, na ile można by ją ustalić - została uszanowana? Przynajmniej przez innych ludzi? (...)
Znalazłyśmy się nagle z Melanie na przeciwnych biegunach. Ona niemal fruwała w uniesieniu, a ja... a ja nie.
- A teraz postaw się na miejscu Wandy - powiedział Ian prawie szeptem. - Co by było, gdyby wsadzono cię do ludzkiego ciała i kazano żyć na Ziemi, i okazałoby się, że czujesz się zagubiony wśród własnej rasy? Gdybyś był tak dobrą... osobą, że spróbowałbyś ocalić życie, które zabrałeś, i zwrócić tego człowieka rodzinie, prawie przy tym ginąc? A potem znalazłbyś się wśród obcych, brutalnych istot, które cię nienawidzą, krzywdzą i co jakiś czas próbują zabić? - Głos mu się na chwilę załamał. - A mimo to robiłbyś, co w twojej mocy, żeby tym ludziom pomóc? Nie zasługiwałbyś wtedy na własne życie? Nie należałoby ci się choć tyle?".
"- Musisz mnie pocałować. Teraz. Proszę.
Ianowi ze zdziwienia opadła szczęka.
- Co?
- Wyjaśnię ci to za chwilę. To nieuczciwe, ale... proszę. Pocałuj mnie.
- Nie poczujesz się źle? Melanie nie będzie zła?
- Ian proszę cię!
(...) Nachylił się ku mnie, instynktownie zamykając oczy. Przywarł do mnie na chwilę ustami, po czym cofnął twarz, by spojrzeć na mnie tym samym zatroskanym wzrokiem.
Nic.
- Nie Ian. P o c a ł u j mnie. Naprawdę. Tak jakbyś chciał oberwać w twarz. Rozumiesz?
- Nie.
(...) Tylko nas dwoje - tak blisko siebie, że stanowiliśmy jedność.
Tylko my.
Nikt więcej.
Sami".
"- Podaruj mi kłamstwo, Jared, powiedz mi, że chcesz, żebym została (...).
- Zostań, Wando. Zostań z nami. Ze mną. Nie chcę, żebyś odchodziła. Proszę. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie widzę tego. Nie wiem jak... jak... - głos mu się załamał.
Umiał świetnie kłamać. Musiał być naprawdę, naprawdę pewien niezłomności mojego postanowienia, mówiąc mi te rzeczy (...).
Nikt nigdy tak wspaniale nie kłamał jak Jared swym ciałem w ostatnich minutach mojego ziemskiego życia, i za to byłam mu wdzięczna. (...) Potrafiłam w to kłamstwo uwierzyć".
"Serce i dusza. W moim przypadku były to dwie różne rzeczy. Zbyt długo byłam rozdarta. Nadszedł już czas, by położyć temu kres, by uczynić z tego ciała jedną całą osobę. Nawet jeśli to nie miałam być ja".
"Jego cierpienie nie bolało mnie tak bardzo jak krzywda Iana. U Jareda był to jedynie stan przejściowy. Od szczęśliwego zakończenia dzieliły go już tylko minuty".
"- Ian? Ian, gdzie jestem. (...) - Kim ja jestem?
- Jesteś sobą - odparł Ian. - I jesteś tam, gdzie twoje miejsce".
"- Ale potem dali mi ostatnie słowo, bo ja szukałem kogoś, kto będzie wyglądał jak ty. I pomyślałem, że ta dziewczyna wygląda jak ty. Bo wygląda trochę jak anioł, a ty jesteś taka dobra. No i jest naprawdę ładna. Czułem, że musisz być ładna".
"A zatem będę szczęśliwa i smutna, wniebowzięta i zrozpaczona, bezpieczna i zlękniona, kochana i odrzucona, cierpliwa i rozdrażniona, spokojna i dzika, pełna i pusta... Wszystko to będę czuła. Wszystko będzie moje".
"Kto wie, czy na tej planecie każda radość nie musiała być okupiona taką samą ilością bólu, jak gdyby istniała jakaś tajemna waga, której szale zawsze były równe".
"- Nie. Zostawisz. Mnie. - Oczy mu świeciły; płonęły błękitnym ogniem, jaśniej niż kiedykolwiek.
- Ian - szepnęłam. - Musisz sobie zdawać sprawę, że... nie mogę zostać. Wiem, że to rozumiesz.
- Nie! - krzyknął na mnie".
Zapraszam do dodawania swoich ulubionych cytatów w komentarzach :)