sobota, 6 kwietnia 2013

INTRUZ - recenzja. Czy warto zobaczyć ten film?


Czy tym, którzy nie rozsmakowali się w sadze Zmierzch, może przypaść do gustu adaptacja nowej powieści Stephenie Meyer?

Od pierwszych scen filmu stykamy się ze światem bardzo sterylnym i trudnym do "podziału na czarne i białe" – widzimy bowiem Ziemię po inwazji przybyszy z kosmosu i bynajmniej nie jest to obraz pełen bólu czy rozlewu krwi.

Po jednym precyzyjnym cięciu i umieszczeniu błyszczącej (niczym Edward Cullen) Duszy w ciele gospodarza, zaczyna się prawdziwe Sci-Fi. Oto jedna świadomość ma zostać wchłonięta przez drugą – co Obcy rozumieją jako symbiozę. Te dobre z natury, długowieczne istoty, wprowadzają ład i harmonię, którym przecież żaden logicznie myślący człowiek nie powinien stawać przeciw. Tymczasem jednak ruch oporu, choć niezbyt liczny, ma się świetnie.

Melanie, wokół której rozgrywa się akcja, walczy z nowym porządkiem z całych sił, a swoją "nową duszę" przyprawia o stan bliski schizofrenii – Wagabunda mówi do siebie i bywa przytłoczona bagażem wspomnień i namiętności Melanie, co z czasem wywraca punkt widzenia tej Duszy do góry nogami.

Można polemizować z tym, czy Intruz zasługuje na szufladkę "thriller sci-fi". Mimo to film jest naprawdę ładną opowieścią o ludzkiej, buntowniczej naturze. Wątki miłosne na szczęście nie przeważają, a nawiązania (być może niezamierzone) do Star Treka i Equilibrium tylko dodają historii smaku. A to oznacza że Intruz może się okazać interesującą propozycją także dla tych, którzy w Zmierzchu nie znaleźli nic dla siebie.

eska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...